Rozdział 1.

   Szybko poruszała się korytarzami ministerstwa. Prawie na pamięć znała już cały rozkład budynku, a jednak wciąż zachwycały ją ogromne przestrzenie, błyszczące kafelki i zwisające żyrandole. Z tyłu głowy tkwiły wspomnienia o okrucieństwach mających miejsce w tych murach, a jednak Hermiona czuła, że ona, jak i całe jej pokolenie tłumnie gromadzące się na stanowiskach w ministerstwie, dąży do lepszego jutra. Czuła, że jest we właściwym miejscu. 
   Pięć minut przed czasem weszła do Biura Przemieszczania Skrzatów Domowych. Była to praktycznie i minimalistycznie urządzona przestrzeń. Hermiona odebrała od Mafaldy, która od dwóch tygodni zajmowała stanowisko sekretarki, statystyki zatrudnienia skrzatów w Szwecji i pełna energii przeszła do swojego stanowiska. Oprócz niej w Biurze pracowali również Maurycy (podstarzały czarodziej o surowym wzroku i uszczypliwej naturze) oraz Pana (trzydziestoletnia, bystra czarownica, zawsze dzieląca się z Hermioną czekoladkami oraz najświeższymi plotkami), jednak żadnego z nich nie było jeszcze w pracy.
   Hermiona kończyła właśnie plan dzisiejszej pracy, kiedy usłyszała szuranie butami i burkot, który zastępował przywitanie z pracownikami. Szef Biura, Alan, nie słynął z porywającej energii ani zapału do pracy. Był już po sześćdziesiątce i zdawało się, że bardziej niż owoce pracy interesują go czubki własnych butów. Codziennie rano, niespóźniony zjawiał się w pracy i niemiłosiernie szurając przemieszczał się do gabinetu, gdzie zamykał się aż do końca dnia. Wszystkie sprawy wymagające opuszczenia biura polecał Panie lub Hermionie. Z Maurycym nigdy nie wdawał się w dyskusje. 
   Hermiona już od kilku miesięcy pracowała nad swoim innowatorskim projektem ustawy Liberalizacji Skrzatów Domowych i Uciśnionych Stworów, jednak brak zapału ani wsparcia ze strony szefa i nieduże zainteresowanie nadrzędnego Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami wydłużały jej pracę do maksimum. Granger miała jednak przekonanie o słuszności sprawy i żadna z pomniejszych porażek nie mogła zatrzymać jej w drodze do wprowadzenia ustawy w życie. 
   Po dziesiątej do biura wparowała pełna życia Pana. 
   - Hermiono, to grzech siedzieć w tej norze kiedy na zewnątrz jest tak piękna pogoda! Chętnie urwałabym się stąd i już za pięć minut siedziała w pociągu nad morze. Czuj się zaproszona.
   - Marzenia, Pana. Spójrz na swoje biurko i za chwilę zrzednie ci mina.
   Kobieta z niechęcią podeszła do stanowiska i wydała jęk niezadowolenia. Faktycznie czekały na nią cztery teczki statystyk do opracowania, a na neseserze przyklejona karteczka informowała ją o konieczności zajrzenia do gabinetu Alana po piątej. 
   - Pięknie, wygląda na to, że nie wyrwę się stąd do jutra. 
   Hermiona zaśmiała się pod nosem. Pracowały w ciszy, gdy Pana przysunęła swoje krzesło do niej i ewidentnie poruszona zaczęła świergotać: 
   - Ponoć już dzisiaj ma się zjawić nowy podsekretarz w Międzynarodówce. Kochana, gdybyś tylko słyszała co o nim mówią w całym ministerstwie! 
   Oczywiście mówiąc ,,Międzynarodówka" Pana miała na myśli Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Faktycznie od kilku dni wszyscy w oczekiwaniu nasłuchiwali nazwiska nowego podsekretarza po odejściu poczciwego Pinnsa. 
   - Słyszałam dzisiaj, że takiego Adonisa to jeszcze tutaj nie było! - kontynuowała ze śmiechem Pana, która nigdy nie była dobra w ukrywaniu swojej słabości do płci przeciwnej. 
   - Szykujesz się na łowy? - z ironią zaśmiała się Hermiona, która będąc w szczęśliwym związku z Ronem nie zwracała najmniejszej uwagi na przystojnych pracowników ministerstwa. 
   - Możliwe, kochana - Pana puściła do niej oko - Możliwe. 
   Ich pogawędkę przerwał Maurycy, który ciężko sapiąc i łypiąc groźnym spojrzeniem, zjawił się w końcu w pracy. 

***

   Wnosząc ostatnie pudełko do nowego gabinetu czuł na sobie ciężkie spojrzenia nowych współpracowników. Stara sekretarka podrywała się za każdym razem gdy wchodził do biura. 
   - Potrzebuje Pani jakichś medykamentów na uspokojenie? - palnął w końcu w przypływie irytacji. 
   - Ależ nie proszę pana - wygdakała zmieszana. 
   - Więc proszę przestać tak skakać na miłość boską! - zrugał ją i zatrzasnął drzwi gabinetu. 
   Wziął kilka głębszych oddechów i rozejrzał się po pomieszczeniu, które wcześniej zostało spersonalizowane zgodnie z jego wytycznymi. Na ciemnych kafelkach zaległy ciężkie dywany, ściany przyozdobiły mosiężne regały, a na środku pomieszczenia stanęło pięknie rzeźbione, mahoniowe biurko. Pozwalając sobie jeszcze na odrobinę luksusu, przy ścianie najbliższej drzwiom ustawił tapicerowaną kanapę jak i parę foteli w głębokim, zielonym kolorze oraz stolik z karafką pełną brandy i kieliszkami. 
   Trzymany karton odstawił na jeden z foteli i usiadł za biurkiem. Co teraz? 

***

   - Granger! 
   Zerwała się na równe nogi. 
   - Do mnie! 
   Westchnęła i pomaszerowała do gabinetu szefa. Zapukała i uchyliła drzwi. 
   - Prosił mnie pan? - zapytała przez próg. 
   - Panno Granger, za piętnaście minut to ma leżeć na biurku sekretarki w Międzynarodowym - polecił Alan nie podnosząc wzorku znad książki, którą leniwie kartkował. Obok niego leżał niski stos dokumentów.
   Hermiona zabrała przesyłkę i wycofała się z jaskini lwa. 
   - Muszę to odnieść. Masz ochotę na kawę? - zapytała Panę pochłoniętą statystykami. 
   - Granger, jeżeli nie zabiorę się do tego teraz to nie wyjdę stąd do emerytury. Idź sama - powiedziała zrezygnowana. 
   Hermiona ścisnęła jej ramię w geście współczucia i wyszła z Biura. Stwierdziła że skoro ma jeszcze kilka minut to wpadnie po drodze do Rona i Harry'ego. 
   Biuro Aurorów zawsze pełne było przyciszonych rozmów i zapachu kawy. Wśród pochłoniętych pracą postaci zauważyła rudą czuprynę i ruszyła w jej kierunku. Ron i Harry pochylali się nad analizą śledczą rabusia wysadzającego mugolskie bankomaty. Hermiona pocałowała Rona w policzek i poczochrała kruczoczarne włosy Harry'ego.
   - Widzę że to nie najlepszy moment na odwiedziny - powiedziała patrząc na ogrom pracy, w której tonęli mężczyźni. 
   - Nic podobnego, zawsze jesteś mile widziana - powiedział Ron ledwo podnosząc wzrok znad raportu. 
   - Nie będę wam przeszkadzać - już miała wyjść, kiedy przypomniała sobie o dzisiejszych planach - Harry, pamiętasz z Ginny o kolacji? 
   Brak reakcji.
   - Harry! 
   Chłopak podskoczył zaskoczony głośnym dźwiękiem. 
   - Ach, tak! Kolacja, będziemy... - i powrócił do wcześniejszego zajęcia. 
   Hermiona westchnęła i wyszła z pomieszczenia. Już po chwili wkroczyła do Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Sekretarka łypnęła na nią znad biurka. 
   - Dzień dobry, muszę jedynie dostarczyć... 
   - Podejdzie! - przerwała jej podstarzała czarownica. 
   - Słucham?
   - No bliżej pani podejdzie, nie mam całego dnia do stracenia - powiedziała zirytowana.
   Zaskoczona Hermiona zbliżyła się do biurka i pokazała kobiecie trzymane dokumenty. 
   - No ale co mi tu pani pokazuje, to nie do mnie a pana podsekretarza. 
   - Och, czyli już jest w gabinecie? Myśleliśmy, że pan podsekretarz nie objął jeszcze stanowiska. 
   - No to niech nie myślą następnym razem, tylko idą do jego gabinetu - na znak zakończenia rozmowy sekretarka odwróciła się do Hermiony plecami i burknęła pod nosem coś, czego dziewczyna już nie usłyszała. 
   Zaskoczona opryskliwym zachowaniem Hermiona odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi gabinetu podsekretarza. Delikatnie zapukała i gdy usłyszała ,,proszę" wkroczyła do środka. To, a raczej ten, kogo zobaczyła w środku odebrało jej mowę. Jak porażona stała w drzwiach, niezdolna do żadnego ruchu. 
   - Malfoy...


***

Kochani czytelnicy, 

oddaję w Wasze ręce pierwszy rozdział. 
Mam nadzieję, że zostaniecie tu na dłużej. 

Całusy, Agnes

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 2.

Rozdział 3.