Posty

Rozdział 3.

   Jak codziennie, Hermiona podniosła się z łóżka przy pierwszych dźwiękach budzika. Nie znosiła się spóźniać, szczególnie do pracy. Po szybkim, orzeźwiającym prysznicu automatycznie ruszyła w kierunku kuchni. Mimo, że nie była wielką fanką śniadań i nie przeszkadzało jej pominięcie tego posiłku, nigdy nie omijała porannej filiżanki kawy. Każdego ranka pozwalała sobie na cudowne pięć minut, kiedy trzymając w dłoniach gorący napój i rozkoszując się pobudzającym zapachem kofeiny, oglądała z balkonu budzące się do życia ulice miasta. Leniwe słońce witające ulice Londynu nieśmiałymi promieniami, przechodniów o sennych oczach i powłóczystym kroku, roześmiane dzieci pędzące do szkoły.     Cały październik spędziła w atmosferze błogiego skupienia. Jej autorski projekt w końcu doczekał się rozgłosu i aprobaty wśród przełożonych, co oprócz niesamowitej satysfakcji wiązało się także z pracą po łokcie. Początek jesieni spędziła więc w murach Ministerstwa, skrupulatnie dopracowując szkice potencj

Rozdział 2.

   Oparł się o biurko z plikiem dokumentów w dłoni, gdy usłyszał pukanie do drzwi.    - Proszę.    Dokończył czytany paragraf, podniósł wzrok znad kartki i oniemiał. W drzwiach stał nie kto inny jak sama Hermiona Granger. Dreszcz przeszedł po jego karku. Czy słyszał, że święta trójca szwenda się teraz po ministerstwie? Oczywiście, świat czarodziei wciąż podążał krokami bohaterów. Czy spodziewał się zobaczyć Granger już w pierwszych godzinach pracy? Nie.      - Malfoy…    Jej głos niczym strzała przeszył gęste powietrze. Dotarła do niego fala wstydu i zmieszania. Cholerny huragan w jego głowie znów przejął stery a on czuł, że zaraz straci kontrolę i osunie się na kolana. Nie teraz, nie przy Granger.    - Dla ścisłości to pan podsekretarz Malfoy, Granger – powiedział oschle z zimnym uśmiechem igrającym na jego twarzy.    Zauważył teczkę, którą trzymała.    - Ach, czyli jednak przyszłaś do mnie z prezentem? Myślałem, że po prostu chciałaś mnie zobaczyć.    Nie potrafił inaczej.

Rozdział 1.

    Szybko poruszała się korytarzami ministerstwa. Prawie na pamięć znała już cały rozkład budynku, a jednak wciąż zachwycały ją ogromne przestrzenie, błyszczące kafelki i zwisające żyrandole. Z tyłu głowy tkwiły wspomnienia o okrucieństwach mających miejsce w tych murach, a jednak Hermiona czuła, że ona, jak i całe jej pokolenie tłumnie gromadzące się na stanowiskach w ministerstwie, dąży do lepszego jutra. Czuła, że jest we właściwym miejscu.     Pięć minut przed czasem weszła do Biura Przemieszczania Skrzatów Domowych. Była to praktycznie i minimalistycznie urządzona przestrzeń. Hermiona odebrała od Mafaldy, która od dwóch tygodni zajmowała stanowisko sekretarki, statystyki zatrudnienia skrzatów w Szwecji i pełna energii przeszła do swojego stanowiska. Oprócz niej w Biurze pracowali również Maurycy (podstarzały czarodziej o surowym wzroku i uszczypliwej naturze) oraz Pana (trzydziestoletnia, bystra czarownica, zawsze dzieląca się z Hermioną czekoladkami oraz najświeższymi plotkami